Józef Łechtański
Lata 60-te. Niedowidzący, od 1988 r. niewidomy
W latach 60 tych XX wieku, jako niedowidzący z zainteresowaniem oglądałem TDC, a w niej „Ekran z Bratkiem”, „Niewidzialną Rękę”, „Klub Pancernych” oraz „Latającego Holendra”. Będąc w szkole specjalnej w OWIŃSKU (k/Poznania) w latach 1961 – 1965 (miałem 14 – 18 lat) brałem udział w akcjach „Klubu Pancernych”: jak budowa karmników dla ptaków (zimą), budowa budek lęgowych (wiosna), dokarmianie zwierząt (szkoła kupowała karmę), harcerskie zabawy nocne – podchody, harcerskie rajdy (trasa nawet 32 km w jednym dniu) i inne. Teraz ze wzruszeniem „obejrzałem”* niektóre filmy S. Malinowskiego. Przypomniały one moje dzieciństwo i udział w niektórych akcjach np. odwiedzanie nauczycieli emerytów (wywiady), porządkowanie ich strychów i poszukiwanie starych rzeczy oraz zapobieganie pożarom. Słuchając audycji miałem trudności z określeniem osoby (kto mówi?). Dopiero przy powtórnej projekcji domyślałem się z treści, np. Krzysztof Baranowski; bo opowiadał o żeglarstwie. Nie było natomiast problemu z Michałem Sumińskim, bo pamiętałem z TV jego charakterystyczny głos i naśladowanie zwierząt. Podobał się też wywiad z Maciejem Zimińskim, który operuje wieloma szczegółami i opowiada tak barwnie, że mogłem sobie wiele przypomnieć z TDC. Szczególnie zainteresowałm mnie przypadek Antosia z Gorlic, Włodzimierza Pressa (Grigorij) jego spotkanie z wujem w Londynie, redaktor opowiadającej o peruce, Jacka Gmocha – piłka nożna. Od 1965 r. podjąłem pracę jako szczotkarz i zainteresowanie TDC zmalało, ale dzisiaj, mając 63 lata, z przyjemnością wspominam tamte czasy. Wypowiedź niewidomego zanotował Janusz Cydzik umożliwiając „wysłuchanie” niektórych audycji.
*Niewidomy używa określenia „obejrzałem”, gdy słucha audycji. Słuch dominuje w odbiorze informacji.
Elbląg, 18 lipca 2010
Maciej Zimiński
Słów kilka o cyklu filmów „TDC” Sławka Malinowskiego.
Są to filmy o nieprawdziwym świecie, który kiedyś istniał naprawdę. Bo Telewizja Dziewcząt i Chłopców istniała w rzeczywistości. „Zwierzyniec” ukazywał się na antenie 20 lat, „Ekran z Bratkiem” dwanaście, „Klub Pancernych” działał w ogromnej skali, a Niewidzialna Ręka zrobiła kilka milionów dobrych uczynków. TDC nie była kinem domowym, lecz była telewizją przyjacielską, tworzącą wspólnotę z widzami. Bawiliśmy się razem z nimi, tak samo jak oni przeżywaliśmy wszystkie telewizyjne przygody. Prawie, że chodziliśmy w krótkich spodenkach. Filmy zrobione przez Sławka Malinowskiego dawnego Niewidzialnego, dawnego widza „Ekranu z Bratkiem”, a może także uczestnika „Klubu Pancernych” są dowodem, że to, co powiedziałem dotychczas jest prawdą. A właściwie było prawdą. Jest to fenomenalna dokumentacja dwóch rzeczy: po pierwsze, że tak było, a po drugie, że tak można robić telewizję dla ludzi młodych, a nie spychać ich w świat reklam i filmów niekoniecznie wychowujących. Wychowanie przez telewizję jest rzeczą możliwą. Ona oczywiście nie zastąpi rodziców, nie zastąpi dorosłych, którzy dziecko wprowadzają w świat. Ale jeżeli taki młody chłopak czy młoda dziewczyna czuje, że po drugiej stronie ekranu są ludzie, którym można zaufać i że ta telewizja im ufa, to są skłonni podjąć działania zainspirowane naszymi pomysłami. I poddawali się temu. No i ten Latający Holender. Niezwykłe zupełnie wydarzenie! I nie chodzi tu tylko o wychowanie morskie. Istotą była wspólnota zainteresowań i wspólnota działań dziewcząt i chłopców z całej Polski. Ludzie, którzy nie oglądali TDC, przy odrobinie życzliwości i wykorzystaniu własnej wyobraźni obejrzą ten cykl z przyjemnością. Pokazałem je niedawno mojemu przyjacielowi, równolatkowi, również jak ja staruchowi. I on obejrzawszy film o Niewidzialnej Ręce zatelefonował do mnie i powiada: „... Maciek, tego nikt nie zrozumie, to jest bajka Andersena, to jest w ogóle z innego świata, to jest dzisiaj niemożliwe!”. A dlaczego jest niemożliwe? - to już nie mnie sądzić. Nie ja zmieniam świat. Ja kiedyś ten świat, mówiąc nieskromnie, współtworzyłem z naszymi widzami. Ówczesny świat wspólnoty, świat kształtowania dobra, świat służenia innym... To było nasze główne zadanie. Ale także staraliśmy się różnymi sposobami wzbogacać o nim wiedzę dzieci. Tych filmów o TDC jest dwa razy za mało. Dlatego, że można by jeszcze długo opowiadać o wspaniałych rzeczach, jakie dziewczęta i chłopcy robili z korzyścią dla wszystkich. Chociaż to, co zostało nakręcone jest wielkim skarbem, za co kłaniam się Sławkowi Malinowskiemu w imieniu naszego redakcyjnego zespołu. To są fajne filmy. Po prostu... fajne filmy. Mówiące o tym, że można być dobrym człowiekiem, że TV może wpływać na to by ludzie byli lepsi, żeby przypomnieli sobie takie magiczne słowa jak: proszę, przepraszam, dziękuję. Jakże by to było piękne, gdyby wróciły one do polszczyzny?! I o tym przede wszystkim filmy Sławka opowiadają stanowiąc wartość samą w sobie, nie mówiąc już o rzetelnej dokumentacji jednej z najpiękniejszych kart Telewizji Polskiej.
Warszawa, 26 kwietnia 2010
<< 1 2 3 4 5 6 7 >>
|
Page 6 of 7 |
|