Wejście do grobowca dokładnie przysłonięte szerokim płótnem. To prosty acz skuteczny patent konserwatorów mający zabezpieczać bezcenne reliefy przed zgubnym wpływem czynników zewnętrznych. Jakiekolwiek odstępstwa od trwającego kilka tysięcy lat mikroklimatu, w których tak doskonale się zachowały, mogą spowodować odspojenia polichromii, spłynięcie kolorów czy równie niebezpieczne dla dekoracji wysolenia skały.
Zbyszek Godziejewski, konserwator z Muzeum Narodowego w Warszawie, sprawdza wewnątrz temperaturę i wilgotność powietrza:
- Kochani, proszę, nie więcej niż trzy osoby naraz i nie dłużej niż piętnaście minut. Później musicie zrobić przerwę.
Równowaga mikroklimatu w grobowcu jest tak delikatna, że nawet nasze oddechy mogą ją zburzyć.
Dwóch operatorów idzie ze mną - podejmuję decyzję - dźwiękowiec na razie zostaje na zewnątrz.
Już podnosiłem kotarę mając zrobić krok ku przeszłości, gdy z wnętrza kaplicy grobowej rozległo się wołanie:
- Ma fisz kachraba!
- Pani Gosiu - usłyszałem za sobą głos prof. Myśliwca - niech no pani powie elektrykowi, że znowu wysiadło światło!
Cofnąłem się. No cóż, czekałem na moment poznania właściciela tego grobowca dwa lata, mogę poczekać jeszcze kilka minut.
W CIENIU NEFERTUMA
Schodzimy do poziomu, gdzie piasek ustępuje miejsca konglomeratowi kamieni, cegieł mułowych i ceramiki. Pod nim już tylko skała, w której wykuwano grobowce dostojników, w 3 tysiącleciu p.n.e. Po wschodniej stronie, rysuje się wspaniały profil wykopu, ukazujący wszystkie warstwy, które odpowiadają kolejnym epokom. Dokumentacja takiego profilu to bezcenna baza do późniejszej interpretacji historycznej.
Najpierw ukazuje się architraw z długą inskrypcją hieroglificzną wykutą w skale. Forma i treść napisu jest niemal identyczna jak w sąsiednim grobowcu wezyra Meref-nebefa. Zamieszczono w nim i "biografię idealną" zmarłego i przestrogi etyczne pod adresem ludzi odwiedzających grób, przede wszystkim, by nie zbliżali się do grobowca w stanie nieczystym.
Przez chwilę stoję w bezruchu, aby oczy atakowane na zewnątrz silnymi promieniami słońca przywykły do panującego w grobowcu półmroku. Spoglądam i
zamieram z zachwytu.
Wewnątrz wspaniałe reliefy, choć nie wszystkie ukończone. Wszystkie jednak przygotowywane niegdyś dla, dostojnika noszącego imię: "Ten, który jest życiem boga Nefertuma" lub "Ten, który żyje bogiem Nefertumem". To ciekawostka, albowiem jest imieniem po raz pierwszy, i to za sprawą Polaków, poświadczonym w Sakkarze.
Jego zdrobniałe, tak zwane piękne imię, brzmiało: Temi.
Nefertum był młodocianym bóstwem pełniącym niesłychanie ważną funkcję w teologii memfickiej, a więc w teologii miasta, którego nekropolą jest Sakkara i które w czasach Starego Państwa było stolicą Egiptu. Otóż w triadzie bogów, od której wywodzi się cała genealogia bóstw lokalnych, był dzieckiem Ptaha - naczelnego boga Memfis - i bogini Sachmet. To niezwykle ciekawa rodzina. Sachmet, matka Nefertuma, to bogini-lwica, której imię znaczy; "Najpotężniejsza". Była córką Re i dlatego utożsamiano ją z okiem Re oraz wierzono, że jest blisko związana z ureuszem. Wyobrażano ją jako kobietę z głową lwicy, nic więc dziwnego, że faraonowie widzieli w niej symbol męstwa wojennego. Natomiast ojciec młodzieńca, to jak już wspomniałem sam Ptah, bóg stwórca. Jego wizerunki, to mężczyzna z ogoloną głową w peruce, odziany w obcisłą szatę. W rękach dzierży zazwyczaj przedmiot będący połączeniem anch i berła, symbolu uczciwości i stabilizacji. Jak wierzono, stworzył świat z myśli pochodzących z jego serca oraz ze słów wypowiedzianych jego językiem. Lubili go ówcześni ludzie pracy, bo nie tylko był pierwszym wśród bóstw rzemieślników, ale i twórcą metalurgii oraz rzeźby.
Ale powracając do Nefertuma. Starożytni wierzyli, iż wyłaniał się o świecie z kwiatu lotosu, dlatego przedstawiano go najczęściej z lotosem na głowie. Tym, który wyrósł z wód praoceanu Nun na początku stworzenia. |