Fakt, że wykończono całkowicie tylko północno-zachodnią część grobowca wskazywałby, że właśnie tam powinno spodziewać się tego szybu, lecz już w tej chwili wiadomo, że znajduje się w posadzce po stronie południowej, w narożniku południowo-zachodnim.
Więc albo zostaną odkryte dwa szyby, z których każdy powinien być dla innej osoby, albo też jeden z nich będzie zupełnie pusty, pozbawiony komory grobowej, tak jak to się często zdarzało w mastabach tego okresu i okaże się szybem przygotowanym dla pomieszczenia różnych przedmiotów rytualnych; w tym bandaży użytych do mumifikowania ciała zmarłego czy ceramiki wykorzystanej podczas pogrzebu. Natomiast drugi z szybów będzie normalny, tzn. użyty jako pochówek zmarłego i jego ciało powinniśmy znaleźć w sarkofagu w komorze grobowej.
Okazało się, a było to dla archeologów zaskoczeniem, że grobowiec Temiego wcale nie jest kolejnym grobowcem w długiej półce skalnej ciągnącej się daleko na północ, lecz leży na wcale przytulnym dziedzińcu uformowanym w pradziejach przez naturę. Zaraz za północnym narożnikiem grobowca skała, zamiast biec dalej na północ, zakręca pod kątem prostym na zachód, a nieco dalej, znów pod katem prostym, na południe, tworząc rodzaj bardzo kameralnego podwórka. W jego ścianach wyrzeźbiono dwa kolejne groby.
Nadzieja na kolejne wspaniałe odkrycie.
O siódmej punktualnie rozpoczęło się odsłanianie wejścia do pierwszego z nich.
Szczerze przyznam, że wszystkim bez wyjątku, udzieliło się napięcie oraz podniecenie, gdy egipscy robotnicy przebijali się przez ostatnie zwały rumoszu skalnego, tarasującego wejście. Po chwili ukazał się architraw wypełniony licznymi inskrypcjami.
Aha, może być ciekawie...
Ciśnienie nam podskoczyło.
Otwieranie grobowca odbywało się etapami. Wszystko dlatego, że najpierw konserwatorzy musieli zabezpieczyć starożytne przesłanie. Trwało to dosyć długo. Czyszczenie półki skalnej delikatnymi, małymi pędzelkami nie może trwać krótko, zwłaszcza, gdy zarówno Zbyszek Godziejewski, jak i jego koleżanka musieli to robić balansując na drabinach kilka metrów nad ziemią.
Jedna scena szczególnie utkwiła mi głęboko w pamięci. Gdy nosiciele piachu, z napełnionymi koszami, odeszli, aby wyrzucić go za wydmę, trzej kopacze, stojąc wyprostowani, z zamyślonymi twarzami i wzrokiem utkwionym w skale, zamarli w bezruchu na kilkanaście sekund. Wkoło była kompletna cisza, a oni jakby chcieli przeprosić zmarłego, że zakłócają mu wieczny spokój.
Gdy otwór był już na tyle duży, że można było wczołgać się do środka, okazało się, że grobowiec ma aż dwa pomieszczenia, w tym jedno sięgające daleko w głąb skały, lecz niestety nie zachowały się w nim żadne dekoracje.
... albo zostały w starożytności całkowicie zniszczone - dodaje prof. Karol Myśliwiec. Natomiast istnieją jeszcze pewne nadzieje, że możemy znaleźć tam interesujące obiekty, ponieważ z braku czasu nie przeprowadziliśmy do końca jego eksploracji. Niewykluczone, że pod zwałami piachu znajdziemy np. posąg wyobrażający zmarłego lub kogoś z jego rodziny. Natomiast w jego fasadzie zachował się duży fragment inskrypcji, która normalnie umieszczana była nad drzwiami wejściowymi i podawała, między innymi, tytuły i stanowiska zmarłego. Ponieważ wykonana została w marnej jakości skale, nie przetrwał najważniejszy jej fragment zawierający imię oraz tytuły właściciela. Skała zwietrzała już w starożytności i cały zapis hieroglificzny rozsypał się w pył przepadając na zawsze. Ale sytuacja nie jest beznadziejna, bo za rok może się okazać, że pod tym piaskiem, który pozostaje nam jeszcze do usunięcia, wyłoni się szyb grobowy, wyeksplorujemy go i na dole znajdziemy komorę grobową, na dodatek pięknie dekorowaną i pełną inskrypcji hieroglificznych.
Czy czeka nas niespodzianka?
Zobaczymy.
Misja Sakkara 2003 była obfitująca w wydarzenia. Kilka dni później zaplanowano otwieranie kolejnego grobowca. Dzień zapowiadał się niezwykle interesująco. Nic więc dziwnego, że na terenie wykopalisk zjawiliśmy się wcześniej niż zwykle, by nic godnego uwagi nie umknęło naszym kamerom. I choć wszystko było zaplanowane i odbywało się w jak najbardziej spokojny sposób, czuć było w powietrzu napięcie. |