Ogromne napięcie.
Na twarzach członków misji malowało się wyczekiwanie i nadzieja na znalezienie grobowca równie pięknego jak Meref-nebefa, może z zastawą grobową, może nienaruszonego w przeszłości przez rabusiów...
Gdy kilofy egipskich robotników zaczęły wyrywać ze skały pierwsze zwały gruzu na terenie polskiej misji zaplanowała kompletna cisza. To było niezwykłe. Zazwyczaj gwarno tu jak w centrum dużego miasta. Słychać okrzyki, pogwizdywania robotników, czasem jakąś piosenkę nuconą przez bardziej utalentowanego, głośne rozmowy archeologów, przekazywanie krzykiem wyników pomiarów czy polecenia szefa, prof. Myśliwca, dla poszczególnych członków ekipy. Tym razem w powietrzu aż huczało od nieprawdopodobnej ciszy. Nawet egipscy robotnicy zamilkli.
Prawie wszyscy stali na naturalnych stopniach skalnych umiejscowionych naprzeciw wejścia do otwieranego grobowca. Prof. Myśliwiec przyglądał się w skupieniu poczynaniom robotników. Piotr Parandowski, dokumentalista, filmowiec, oparł się o ścianę skały, Gosia Radomska, archeolog, siedziała z podkurczonymi nogami, konserwator Zbyszek Godziejewski przycupnął nieopodal wejścia do kaplicy grobowej Meref-nebefa, członkowie ekipy filmowej: Marcin, Michał i Krzysiek, zazwyczaj żywo porozumiewający się przy realizacji zdjęć, tym razem nawet nie otwierali ust trzymając wizjery kamer wycelowane w zawalone skalnym gruzem wejście do grobowca.
Wydawało się, że świat znieruchomiał. Gdy tylko otwór okazał się na tyle duży, że można było się przez niego przecisnąć, do środka, trzymając włączoną latarkę, wczołgał się Kamil Kuraszkiewicz. Przez moment zniknął z pola widzenia, nie odezwał się też ani słowem. Mogło to oznaczać wszystko, albo...nic. Pierwszy nie wytrzymał profesor. Podszedł do wejścia i wciskając głowę jak tylko można było najdalej zapytał:
- No i co?
Po chwili wyczołgał się Kuraszkiewicz:
- Nic, pusto, żadnych rzeczy, żadnych reliefów. Gołe ściany...
I choć nikt nie wypowiedział ani słowa, w powietrzu rozległ się cichy jęk zawodu. No cóż, dunia keda, jak by powiedzieli Egipcjanie: takie jest życie. Nie zawsze można odnosić sukcesy.
Robotnicy zabrali się do wynoszenia z grobowca gruzu. Tak do końca pusty, jak się okazało, to on nie był. Znaleziono w nim szczątki ludzkie, których datowania bez dokładnych badań, nikt się nie podjął. Ale sam grobowiec faktycznie był dziewiczy. Nawet nie ukończony, tak jak gdyby ktoś porzucił rozpoczętą inwestycję w połowie roboty. Kto? Dlaczego? - chyba nigdy się nie dowiemy.
I ma pan rację - dodaje Karol Myśliwiec - bo o ile w pierwszym z nich jest jeszcze cień nadziei, natomiast już zupełnie nie ma go w tym grobowcu, wykutym tuż obok, ponieważ nie zachował się jakikolwiek napis hieroglificzny zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Po prostu zaprzestano jego budowy w bardzo wczesnej fazie prac, być może, dlatego, że rodzina popadła w niełaskę u króla, albo ojciec bardzo wcześnie zmarł a dzieci bogato wydały się za mąż i zbudowały sobie gdzieś indziej wspanialsze grobowce.
Sławomir W. Malinowski |